Książka Swietłany Aleksijewicz „Cynkowi chłopcy” niesie z sobą niesamowicie duży ładunek emocjonalny. Trafia do umysłów, ale i do serc. I chociaż to reportaż, nie da jej się czytać jak zwykłą relację z wydarzeń. Maluje bowiem rzeczywistość, która jawi się jako tragiczna plątanina błędnych decyzji, złych wyborów, nietrafnych oczekiwań..., jako melanż bohaterstwa i okrucieństwa, męstwa i podłości, postaw altruistycznych i zwykłych ludzkich „małych egoizmów”.
(...)
.. O czym jest ta książka? Odpowiedzieć można krótko: o wojnie, o radzieckiej wojnie w Afganistanie. Ale czy tylko o tym?
Jakże łatwo jest oceniać wydarzenie po fakcie! Gdy wszystko jest wyważone, omówione, ocenione. Zaszufladkowane jako dobre-złe, mądre-głupie, istotne-błahe. W momencie stawania się faktu jesteśmy zdani wyłącznie na siebie, na własną ocenę tegoż faktu. Uczestniczymy w danym wydarzeniu tu i teraz, podejmujemy określone decyzje, kierując się oczywiście rozmaitymi pobudkami. O tym też mówi książka S. Aleksijewicz. Zagłębiając się w lekturę, wielokrotnie słyszymy opowieści o tym: Dlaczego? Dlaczego pojechałem/pojechałam na wojnę, dlaczego zdecydowałem/zdecydowałam się w niej uczestniczyć, co mną w momencie podejmowania decyzji kierowało. I tylko w niewielu wypadkach okazało się, że uczestnicy tej strasznej wojny, młodzi radzieccy chłopcy i młode radzieckie dziewczyny, zostali do udziału w niej przymuszeni. W większości wypadków do wyjazdu do Afganistanu zgłaszano się na ochotnika, bo tego wymagał patriotyzm, bo zostało się wychowanym na micie bohaterów Wielkiej Wojny Ojczyźnianej, których należało naśladować, bo samemu sobie chciało się udowodnić, że umiem, że potrafię, że podołam, bo chciało się przeżyć Największą Przygodę Życia... Jakżeż to zwyczajne, normalne, zrozumiałe. Zupełnie inną niż ta wyobrażana okazała się jednak rzeczywistość tam na miejscu, już w Afganistanie... O tym też mówi ta emocjonalna książka – dokument. O zabijaniu, o strachu, o śmierci, o narkotykach, przemocy, tęsknocie za bliskimi, wynaturzeniu, zobojętnieniu, koszmarach, o strasznych chwilach w kilkudziesięciostopniowych upałach, gdy czekało się na strzał wroga, o widoku zmasakrowanych ciał kolegów, zwierzęcej potrzebie zabijania, by samemu móc przeżyć...
Jakże łatwo ferujemy wyroki! Mówimy: to jest dobre, a to złe; tak wolno postępować, a tak nie; za taki czyn należy nagrodzić, a za inny ukarać. Wszyscy wiemy, że życie należy chronić, że wojna jest złem. Wszyscy to wiemy, ale... Radziecką wojnę w Afganistanie oceniamy dziś jako błąd i zło, jako polityczną pomyłkę, ale jak przedstawić tę prawdę matce, która w tej wojnie straciła jedynego syna, żonie, która utraciła ukochanego męża, dzieciom, które nie rozumiały, dlaczego tatuś nie wrócił? O tym właśnie jest książka Swietłany Aleksijewicz, o relatywizmie odbioru rzeczywistości. Szczególnie wzruszają opowieści matek, które nie mogą pogodzić się ze śmiercią swych synów i pytają, dlaczego Jura, Sasza, Andriusza zginęli, dlaczego wróciły jedynie ich ciała w zaplombowanej cynkowej trumnie... Przecież ich synek taki był malutki, taki kochany, taki mądry i wspaniały... I miał dopiero dwadzieścia lat! Tyle miał jeszcze przeżyć...
Książkę „Cynkowi chłopcy” nazwałabym utworem wielogłosowym, bo też wielu w niej bohaterów-głosów. Aleksijewicz wysłuchała setek opowieści-zwierzeń „afgańców” i ich bliskich. Spośród nich wybrała kilkadziesiąt i zamieściła je w swojej książce. Są to przekazy z wojny widzianej i odczuwanej bardzo indywidualnie, bardzo prawdziwie. „Cynkowi chłopcy” więc to utwór, który jest przede wszystkim, zbudowanym z trzech rozdziałów, zbiorem opowieści uczestników afgańskiej wojny, poprzedzonych „Prologiem” i zakończonych przejmującym epilogiem ”Post mortem”, zawierającym napisy nagrobkowe poległych żołnierzy. Wiarygodności opowieściom dodaje relacja autorki z jej osobistego „oglądania” wojny w części „Z notatek (na wojnie)”. Książka kończy się dwoma rozdziałami dotyczącymi procesu wytoczonego książce i jej autorce – rzecz szokująca sama w sobie – „za znieważenie honoru i godności żołnierzy walczących w Afganistanie”.
Swietłana Aleksijewicz, z pochodzenia pół-Białorusinka, pół-Ukrainka, to białoruska pisarka i dziennikarka pisząca tylko w języku rosyjskim, autorka książek, filmów i sztuk teatralnych. Wśród nich na szczególną uwagę zasługują m.in. „Wojna nie ma w sobie nic z kobiety”, „Czasy secondhand. Koniec czerwonego człowieka” i „Cynkowi chłopcy” właśnie. Aleksijewicz to laureatka wielu radzieckich i międzynarodowych nagród, z których najważniejszą jest literacki Nobel, przyznany jej w 2015 roku. W swej twórczości podejmuje tematykę różnorodną, za każdym razem jednak ważką. Pisze o wojnie i jej ofiarach, o katastrofie czarnobylskiej, o pieriestrojce, o człowieku radzieckim, o samobójcach wreszcie. Przedstawia sprawy trudne i drażliwe, uwrażliwia na otaczający świat, nakreśla przeszłość, ocenia teraźniejszość. Nagrodę Nobla w dziedzinie literatury otrzymała "za polifoniczny pomnik dla cierpienia i odwagi w naszych czasach".
Lektura książek Swietłany Aleksijewicz była dla mnie ogromnym przeżyciem intelektualno-emocjonalnym. „Cynkowi chłopcy” według mnie to książka - krzyk. Protest przeciw wojnie, ale także głos sprzeciwu wobec zabierania dzieci matkom, wobec okradania młodych ludzi z marzeń i nadziei na dobrą przyszłość, przeciw sterowaniu życiem setek, ba! milionów istnień w imię partykularnych interesów politycznych. To utwór, który porusza i nie pozostawia czytelnika obojętnym, poraża przedstawianą prawdą, zmusza do ocen, uświadamia, że każda sprawa może mieć drugą twarz, że nic nie jest tylko czarne bądź tylko białe. Ta książka – to swoisty wizjer rzeczywistości, w której żyjemy.
(Wojna w Afganistanie, zwana też radziecką interwencją w Afganistanie, trwała dziewięć lat, jeden miesiąc i dziewiętnaście dni. Zaczęła się 25 grudnia 1979 roku, a zakończyła 15 lutego w roku 1989. Pochłonęła miliony ofiar - po stronie afgańskiej 1,5 miliona zabitych, od 2 do 4 milionów rannych – w tym ok. 90 % ofiar to ludność cywilna. Żołnierzy radzieckich zginęło piętnaście tysięcy pięćdziesięciu jeden. Bez wieści zaginęło lub trafiło do niewoli czterystu siedemnastu żołnierzy. Do roku 2000 do domu wciąż nie powróciło dwieście osiemdziesiąt siedem osób... A ilu z ponad pół miliona żołnierzy ograniczonego kontyngentu wojsk radzieckich powróciło do kraju bez rąk, bez nóg, z rozchwianą psychiką, niepotrafiących dostosować się do otaczającej „normalnej” rzeczywistości bez wojny, zmagających się z narkomanią, alkoholizmem, chorobami psychicznymi?) Gabriela Kansik Dyskusyjny Klub Książki Oleska Biblioteka Publiczna
Nie chcę już więcej pisać o wojnie" rozpoczyna "Cynkowych chłopców" Swietłana Aleksijewicz, dlatego oddaje głos świadkom radzieckiej interwencji, weteranom, którzy zabijali, bo chcieli przeżyć, pielęgniarkom, prostytutkom, ale przede wszystkim matkom i żonom, które nie witały powracających z wojny bohaterów, a okaleczone ludzkie wraki albo martwych, szczelnie zamkniętych w cynkowych trumnach mężów i synów, który pochowani zostali w wielkiej tajemnicy i pośpiechu.
(...)
Swietłana Aleksijewicz w "Cynkowych chłopcach" pisze o wojnie, o której wszyscy chcieliby zapomnieć, wymazać z pamięci i kart historii. O wojnie, która po latach została określona jako "błąd polityczny". W centrum jej zainteresowania nie są wydarzenia, zdobyte miasta, ale emocje, ból pojedynczego człowieka, bo właśnie los jednostki jest dla autorki najważniejszy.
Aleksijewicz z uwagą słucha opowieści ludzi, których wcześniej nikt nie chciał wysłuchać. Bez zbędnego upiększania, przekazuje historie pełne niewyobrażalnego bólu, historie o stracie, o wojnie, która w nich wciąż żyje. Opowieści drastyczne, pełne emocji, złości, przepełnione smutkiem, bez cienia nadziei na lepsze jutro, na zapomnienie. Ból, wojenna trauma i dramat, wypływa z każdej strony, przytłacza. Prawda o wojnie, nawet przekazana w najprostszych słowach jest trudna do zniesienia, dotyka do żywego.
"Cynkowi chłopcy" są reportażem o wojnie i jedną z najbardziej antywojennych książek jakie przyszło mi czytać. Kilkadziesiąt opowiedzianych historii, a każda z tych opowieści okrutnie boli, z każdą kolejną ten ból się zwiększa, przytłaczając ogromem cierpienia.
Reportaż Swietłany Aleksijewicz jest dowodem, że nie istnieje żadne usprawiedliwienie dla wojny, na zadawane cierpienie, na śmierć. Na wojnie nie ma bohaterów, nie ma zwycięzców, wojna przynosi tylko ofiary. Ofiary, które zazdroszczą martwym, którzy w przeciwieństwie do żywych nie odczuwają bólu i cierpienia. Człowiek ma prawo do życia w pokoju, człowiek ma prawo do niezabijania.
Marta Ciulis- Pyznar
Jakże łatwo jest oceniać wydarzenie po fakcie! Gdy wszystko jest wyważone, omówione, ocenione. Zaszufladkowane jako dobre-złe, mądre-głupie, istotne-błahe. W momencie stawania się faktu jesteśmy zdani wyłącznie na siebie, na własną ocenę tegoż faktu. Uczestniczymy w danym wydarzeniu tu i teraz, podejmujemy określone decyzje, kierując się oczywiście rozmaitymi pobudkami. O tym też mówi książka S. Aleksijewicz. Zagłębiając się w lekturę, wielokrotnie słyszymy opowieści o tym: Dlaczego? Dlaczego pojechałem/pojechałam na wojnę, dlaczego zdecydowałem/zdecydowałam się w niej uczestniczyć, co mną w momencie podejmowania decyzji kierowało. I tylko w niewielu wypadkach okazało się, że uczestnicy tej strasznej wojny, młodzi radzieccy chłopcy i młode radzieckie dziewczyny, zostali do udziału w niej przymuszeni. W większości wypadków do wyjazdu do Afganistanu zgłaszano się na ochotnika, bo tego wymagał patriotyzm, bo zostało się wychowanym na micie bohaterów Wielkiej Wojny Ojczyźnianej, których należało naśladować, bo samemu sobie chciało się udowodnić, że umiem, że potrafię, że podołam, bo chciało się przeżyć Największą Przygodę Życia... Jakżeż to zwyczajne, normalne, zrozumiałe. Zupełnie inną niż ta wyobrażana okazała się jednak rzeczywistość tam na miejscu, już w Afganistanie... O tym też mówi ta emocjonalna książka – dokument. O zabijaniu, o strachu, o śmierci, o narkotykach, przemocy, tęsknocie za bliskimi, wynaturzeniu, zobojętnieniu, koszmarach, o strasznych chwilach w kilkudziesięciostopniowych upałach, gdy czekało się na strzał wroga, o widoku zmasakrowanych ciał kolegów, zwierzęcej potrzebie zabijania, by samemu móc przeżyć...
Jakże łatwo ferujemy wyroki! Mówimy: to jest dobre, a to złe; tak wolno postępować, a tak nie; za taki czyn należy nagrodzić, a za inny ukarać. Wszyscy wiemy, że życie należy chronić, że wojna jest złem. Wszyscy to wiemy, ale... Radziecką wojnę w Afganistanie oceniamy dziś jako błąd i zło, jako polityczną pomyłkę, ale jak przedstawić tę prawdę matce, która w tej wojnie straciła jedynego syna, żonie, która utraciła ukochanego męża, dzieciom, które nie rozumiały, dlaczego tatuś nie wrócił? O tym właśnie jest książka Swietłany Aleksijewicz, o relatywizmie odbioru rzeczywistości. Szczególnie wzruszają opowieści matek, które nie mogą pogodzić się ze śmiercią swych synów i pytają, dlaczego Jura, Sasza, Andriusza zginęli, dlaczego wróciły jedynie ich ciała w zaplombowanej cynkowej trumnie... Przecież ich synek taki był malutki, taki kochany, taki mądry i wspaniały... I miał dopiero dwadzieścia lat! Tyle miał jeszcze przeżyć...
Książkę „Cynkowi chłopcy” nazwałabym utworem wielogłosowym, bo też wielu w niej bohaterów-głosów. Aleksijewicz wysłuchała setek opowieści-zwierzeń „afgańców” i ich bliskich. Spośród nich wybrała kilkadziesiąt i zamieściła je w swojej książce. Są to przekazy z wojny widzianej i odczuwanej bardzo indywidualnie, bardzo prawdziwie. „Cynkowi chłopcy” więc to utwór, który jest przede wszystkim, zbudowanym z trzech rozdziałów, zbiorem opowieści uczestników afgańskiej wojny, poprzedzonych „Prologiem” i zakończonych przejmującym epilogiem ”Post mortem”, zawierającym napisy nagrobkowe poległych żołnierzy. Wiarygodności opowieściom dodaje relacja autorki z jej osobistego „oglądania” wojny w części „Z notatek (na wojnie)”. Książka kończy się dwoma rozdziałami dotyczącymi procesu wytoczonego książce i jej autorce – rzecz szokująca sama w sobie – „za znieważenie honoru i godności żołnierzy walczących w Afganistanie”.
Swietłana Aleksijewicz, z pochodzenia pół-Białorusinka, pół-Ukrainka, to białoruska pisarka i dziennikarka pisząca tylko w języku rosyjskim, autorka książek, filmów i sztuk teatralnych. Wśród nich na szczególną uwagę zasługują m.in. „Wojna nie ma w sobie nic z kobiety”, „Czasy secondhand. Koniec czerwonego człowieka” i „Cynkowi chłopcy” właśnie. Aleksijewicz to laureatka wielu radzieckich i międzynarodowych nagród, z których najważniejszą jest literacki Nobel, przyznany jej w 2015 roku. W swej twórczości podejmuje tematykę różnorodną, za każdym razem jednak ważką. Pisze o wojnie i jej ofiarach, o katastrofie czarnobylskiej, o pieriestrojce, o człowieku radzieckim, o samobójcach wreszcie. Przedstawia sprawy trudne i drażliwe, uwrażliwia na otaczający świat, nakreśla przeszłość, ocenia teraźniejszość. Nagrodę Nobla w dziedzinie literatury otrzymała "za polifoniczny pomnik dla cierpienia i odwagi w naszych czasach".
Lektura książek Swietłany Aleksijewicz była dla mnie ogromnym przeżyciem intelektualno-emocjonalnym. „Cynkowi chłopcy” według mnie to książka - krzyk. Protest przeciw wojnie, ale także głos sprzeciwu wobec zabierania dzieci matkom, wobec okradania młodych ludzi z marzeń i nadziei na dobrą przyszłość, przeciw sterowaniu życiem setek, ba! milionów istnień w imię partykularnych interesów politycznych. To utwór, który porusza i nie pozostawia czytelnika obojętnym, poraża przedstawianą prawdą, zmusza do ocen, uświadamia, że każda sprawa może mieć drugą twarz, że nic nie jest tylko czarne bądź tylko białe. Ta książka – to swoisty wizjer rzeczywistości, w której żyjemy.
(Wojna w Afganistanie, zwana też radziecką interwencją w Afganistanie, trwała dziewięć lat, jeden miesiąc i dziewiętnaście dni. Zaczęła się 25 grudnia 1979 roku, a zakończyła 15 lutego w roku 1989. Pochłonęła miliony ofiar - po stronie afgańskiej 1,5 miliona zabitych, od 2 do 4 milionów rannych – w tym ok. 90 % ofiar to ludność cywilna. Żołnierzy radzieckich zginęło piętnaście tysięcy pięćdziesięciu jeden. Bez wieści zaginęło lub trafiło do niewoli czterystu siedemnastu żołnierzy. Do roku 2000 do domu wciąż nie powróciło dwieście osiemdziesiąt siedem osób... A ilu z ponad pół miliona żołnierzy ograniczonego kontyngentu wojsk radzieckich powróciło do kraju bez rąk, bez nóg, z rozchwianą psychiką, niepotrafiących dostosować się do otaczającej „normalnej” rzeczywistości bez wojny, zmagających się z narkomanią, alkoholizmem, chorobami psychicznymi?) Gabriela Kansik Dyskusyjny Klub Książki Oleska Biblioteka Publiczna
Swietłana Aleksijewicz w "Cynkowych chłopcach" pisze o wojnie, o której wszyscy chcieliby zapomnieć, wymazać z pamięci i kart historii. O wojnie, która po latach została określona jako "błąd polityczny". W centrum jej zainteresowania nie są wydarzenia, zdobyte miasta, ale emocje, ból pojedynczego człowieka, bo właśnie los jednostki jest dla autorki najważniejszy.
Aleksijewicz z uwagą słucha opowieści ludzi, których wcześniej nikt nie chciał wysłuchać. Bez zbędnego upiększania, przekazuje historie pełne niewyobrażalnego bólu, historie o stracie, o wojnie, która w nich wciąż żyje. Opowieści drastyczne, pełne emocji, złości, przepełnione smutkiem, bez cienia nadziei na lepsze jutro, na zapomnienie. Ból, wojenna trauma i dramat, wypływa z każdej strony, przytłacza. Prawda o wojnie, nawet przekazana w najprostszych słowach jest trudna do zniesienia, dotyka do żywego.
"Cynkowi chłopcy" są reportażem o wojnie i jedną z najbardziej antywojennych książek jakie przyszło mi czytać. Kilkadziesiąt opowiedzianych historii, a każda z tych opowieści okrutnie boli, z każdą kolejną ten ból się zwiększa, przytłaczając ogromem cierpienia.
Reportaż Swietłany Aleksijewicz jest dowodem, że nie istnieje żadne usprawiedliwienie dla wojny, na zadawane cierpienie, na śmierć. Na wojnie nie ma bohaterów, nie ma zwycięzców, wojna przynosi tylko ofiary. Ofiary, które zazdroszczą martwym, którzy w przeciwieństwie do żywych nie odczuwają bólu i cierpienia. Człowiek ma prawo do życia w pokoju, człowiek ma prawo do niezabijania.
Marta Ciulis- Pyznar
Wstrząsająca powieść zostająca w nas na długie dni polecam każdy powinien to przeczytać i zrozumie dzięki temu co się dzieje teraz na Ukrainie. Jak skończy się ta wojna ci ludzie nie będą już potrafili żyć normalnie będą realnym zagrożeniem dla nas. Powstanie mnóstwo bandytów i wszystko to zjedzie do Polski, (...) będą z tego olbrzymie problemy.